Hej...!!! po 24 godz lotu i 3 przesiadkach dotarlismy do domu:) wiec piszemy troche z malym opoznieniem;) musicie sobie wyorazic, ze jeszcze obijamy sie na urlopie;)
Kings Canyon to niesamowite czerwone gory z przepieknymi szlakami turystycznymi! Pelno w nich Dingo, ktore z przyjemnoscia czestuja sie resztkami jedzenia na Campingach:D Tak... te grozne psy maja gdzies zasady dobrego wychowania i laza kolo ludzi, namiotow i smietnikow, co jakis czas wydajac wyjacy okrzyk! Do czlowieka juz sie przyzwyczaily i traktuja go jak swojego, tylko ze w stosunku do siebie sa bardzo agresywne, wiec jezeli sie chce uniknac krwistego pocalunku ich zebow, to lepiej zejsc im z drogi. Wracajac do gorek.. wczesnym rankiem wyruszylismy malowniczym szlakiem na poszukiwanie przezyc... a bylo ich troche;) wlasciwie bylo tylko jedno ? ;) Przerazenie;) wspinasz sie na gore.. w koncu ukazuje ci sie niesamowita przepasc, po drugiej stronie gory widzisz totalnie plaska skarpe a na jej brzegu ludzi... woow czy oni nie wiedza gdzie stoja....????????????? w koncu jak docierasz na ich miejsce, okazuje sie, ze twoje polozenie wcale nie bylo lepsze, wlasciwie jeszcze gorsze:) Niesamowite uczucie! Po wycieczce, ktora wycisnela z nas 7 poty wrocilismy spowrotem do Alice Springs.. po drodze obowiazkowe tankowanie! Tankowanie to wielki bol portwela;) cena paliwa na pustyni to okolo 1,72 $ (w miastach po 1,25$) wiec mysl przewodnia tych stacji to 'plac, albo gin'...:)